wtorek, 21 lipca 2015

Piercing

Mała notka o jednym z moich zainteresowań ☺ Pewnie nie będzie to dość długie, ale ktoś prosił, więc poświęcę na to czas.
Jak większość z Was wie bardzo interesuje się piercingiem. Posiadam tunele 16 i 14mm, także jeden malutki, bo ma ok. 1,6mm, a z kolczyków to rook, inner conch, tragus i helix, których zdjęcia pokaże niżej. Zdjęcia z internetu oczywiście

Rook

Helix

Tragus

No i na przykładzie Hani, inner conch. Mój jest na podobnej wysokości, bo o taki prosiłam ☺

Więc tak, może zaczniemy od tuneli. 
Rozpychanie tuneli wymaga ogromnej cierpliwości. Niewłaściwe rozpychanie przyniesie wiele skutków ubocznych jak; słoneczko , blow out który jest bardzo częstym skutkiem szybkiego rozciągania, czy rozerwanie kanału. Słoneczko zazwyczaj już niestety zostanie, nic sie z tym nie zrobi, ale to nie boli ani nic tylko jest po prostu nieestetyczne. Żeby pozbyć się blow out należy zmniejszyć rozmiar tunela, masować płatek ucha i psikać np octenisteptem. Najważniejszą zasadą jest również rozpychanie 1mm na miesiąc, chociaż to zależy od organizmu. Pamiętajcie, że rozciąganie nie jest zbytnio bolesne, więc jeśli poczujecie ból przy wkładaniu większej spiralki/tapera to cofnijcie ją do tyłu. 

A no właśnie, a co lepsze, spiralka czy taper?
Zdecydowana większość piercerów poleca tapery, bo spiralki mają to do siebie, że zaczyna się np 2mm, a kończy na 14mm, co może skończyć się skutkami opisanymi powyżej. Ja osobiście rozciągałam i tym i tym, ale częściej spiralkami i bardzo często miałam to wszystko co wyżej. Ale już jest ok. Bardzo ważne żeby przed rozciąganiem posmarować ucho i rozpychacz czymś tłustym. 

Czy w tym można spać?
Jak najbardziej. To tak samo jak ze zwykłymi kolczykami. To nie uwiera ani nic, nie czuje się tego. Jeśli zdejmie się tunel na noc to rozmiar może się zmniejszyć nawet o 2mm ze względu na szybką regeneracje ucha.

Co z higieną?
O tunele bardzo trzeba dbać. Ucho wydziela taką substancje, której zapach nie jest za bardzo przyjemny, dlatego trzeba myć i tunel i ucho.

A co jeśli tunele mi się znudzą? Czy uszy się zrosną?
To naprawdę zależy. Na to nie ma prostej odpowiedzi. To zależy od organizmu. Znacie Matta, perkusiste BMTH, jego największy rozmiar tuneli to ok. 30mm. W ostatnich latach miał coś ok 25mm, a teraz nie ma wcale, bo się zrosły. Tak samo Oliver, który miał ok. 20mm w młodości. Niektórym nawet 15mm się całkowicie nie zrośnie, także to zależy.

Plugi i tunele, najlepsze materiały
Według mnie najlepszym materiałem jest drewno. Drewniane plugi świetnie się sprawdzają, ponieważ są i lekkie i pozwalają uchu oddychać przez co prawie w ogóle nie ma tej wydzieliny, o której mowa była wyżej. Osobiście bardzo polecam sklep pierce of cake z którego zawsze zamawiam kolczyki i jestem mega zadowolona. ☺

To chyba tyle na temat tuneli, nie wiem co jeszcze mogę tutaj dodać. Więc teraz czas na kolczyki.

Dlaczego wybrać piercera, a nie kosmetyczke?
Kosmetyczka przede wszystkim nie sterylizuje pistoletu, a wiadomo, że przez krew można się zarazić najróżniejszymi chorobami, więc np jeśli przed tobą była przekłuwana osoba chora, ty bardzo szybko się tym zarazisz, to nie jest bezpieczne. Piercer ma jednorazowy sprzęt do przekłuwania. Używa 100% higieny. Dlatego ja zawsze wybieram się do piercera. Mała reklama, osoby z Łodzi zainteresowane piercingiem zapraszam do Basi, do salonu Od Świtu do Zmierzchu ♥ 

Ile goi się przekłucie?
Zależy od przekłucia oczywiście. Większość kolczyków w uszach goi się ok. 3 miesiące. Przez ten czas nie można kąpać się w jeziorach i innych zbiornikach wodnych oraz przemywać przekłucie octeniseptem, o czym na pewno poinformuje Was piercer. :) 

Ile kosztuje przekłucie?
Tak samo, zależy od miejsca przekłucia, salonu i typu kolczyka. Jeśli jesteście uczuleni to piercer włoży wam bioplast. W salonie, do którego ja chodzę, przekłucie chrząstki kosztuje 80zł, a 100zł jeśli bioplast. Wiem też, że przekłucie wargi, nad którą ciągle myślę kosztuje 100zł, a bioplast 120zł, ale Basia mówiła mi, że lepiej włożyć ten kolczyk z bioplastu, bo chroni szkliwo zębów :) 

No i teraz pytanie, które często od Was dostaje, jak przekonać rodziców?
Nie mam pojęcia jak ich przekonać. Rodzice są różni :D Najlepiej chyba, tak jak w każdym przypadku, pokazać im, że jesteście świadomi swojego wyboru i wiecie jak o to dbać. Poopowiadać im trochę o tym, może jak zobaczą, że naprawdę trochę się na tym znacie to Wam pozwolą. Jeśli nie, to trudno, trzeba się wstrzymać i poczekać te kilka lat :D A, i pamiętajcie, że żadne przekłucia, które zrobią Wam znajomi nie wchodzą w grę. To, że ktoś kogo ten znajomy już przekłuwał, nie miał żadnych 'skutków ubocznych' to nie znaczy, że Wy nie będziecie ich mieć. Lepiej uzbierać sobie pieniądze, iść do piercera i mieć pewność, że będzie to robione w 100% bezpiecznie. ☺

niedziela, 19 lipca 2015

Autoagresja

Choroba, na którą cierpi spora część osób. Jak większość z Was wie i ja kiedyś byłam baaardzo, że tak powiem 'zagłębiona w tym temacie'.

Statystyki są straszne. Osoby odpowiadające w drugiej ankiecie "Nie" prawdopodobnie mają znajomych, którzy to ukrywają. Bo wiadomo - większość osób to ukrywa. Albo ze wstydu, albo ze strachu przed reakcją drugiej osoby, czy braku zrozumienia. 

Zacznijmy więc, co to jest autoagresja i dlaczego ludzie to robią?
To celowe zadawanie sobie bólu. Ludzie to robią, bo nie potrafią w inny sposób sobie samym pomóc. Natłok problemów się do tego przyczynia. A więc, jest to ból by ukryć cierpienie. Osoby chore tłumaczą to w sposób przemiany bólu psychicznego w fizyczny.

Wiele osób wyśmiewa takie osoby. Przy zagadnieniu "samookaleczanie" mają przed oczami nastolatka, który tnie się, bo mama piąty dzień z rzędu na obiad zrobiła ziemniaki i jeszcze nie ukrywa swoich ran. Ale tak nie jest. Autoagresja nie zawsze jest tylko głupią chęcią popisania się, to krzyk o pomoc. Niestety dalej spora część osób tego nie rozumie. Osób krzywdzących się fizycznie nie można ignorować, a na pewno nie wyśmiewać.

Jak było ze mną?
Pierwszy raz zaczęłam się okaleczać mając 11/12 lat. Nie były to jakieś głębokie rany tylko takie "podrapania". Nie mam pojęcia czemu to robiłam, nie mam pojęcia. Później był cykl "przerwy", a prawdziwa zabawa z tym zaczęła się kiedy miałam 13/14 lat. Miałam wszystkiego dość, po prostu tego było za dużo. Problemy w domu, problemy w szkole, problemy ze znajomymi i przyjaciółmi. Były wakacje, zamknęłam się w domu, nie chciałam do nikogo wychodzić. Wtedy zaczęło się to całe gówno, depresja, zaburzenia odżywiania, no wszystko. Miałam taki wstręt do samej siebie, że no po prostu nienawidziłam swojej osoby. Kiedyś tak mocno wbiłam żyletkę w skórę, że przecięło, a wręcz rozerwało mi ją do samego mięsa. To wymagało zszycia w szpitalu, ale ukrywałam wszystko przed mamą i weszło w to zakażenie, nieciekawie było. Do tej pory mam dosyć sporą widoczną bliznę, bo jest ona taka "wypukła", że tak powiem. Ogólnie na ręce mam widoczne jeszcze kilka blizn, ale wtedy to, czy zostaną blizny nie miało znaczenia. I za każdym razem gdy coś się działo szłam do pokoju, nacinałam swoją skóre kalecząc się i patrzyłam jak krew spływa mi po ciele. Brzmi strasznie, ale ja widziałam w tym jedyny ratunek i w pewnym sensie to przynosiło ulgę. Kiedy byłam bezradna, kaleczyłam się, kiedy byłam zła, kaleczyłam się, kiedy spojrzałam kolejny raz w lustro, kaleczyłam się, kiedy ktoś podniósł na mnie głos, kaleczyłam się. To brzmi jak błahostka, nawet z mojej perspektywy czasu, ale to przez co przechodziłam było okropne. Być może trudno Wam to sobie wyobrazić. Czułam się jak takie najgorsze gówno, bo nie wiedziałam co mam robić. Na dodatek wszyscy się ode mnie odwrócili. Byłam sama, sama z tym wszystkim. Rozmawiałam z kilkoma ludźmi przez internet, ale bałam się o tym powiedzieć. Wstydziłam się. Kiedy już nadszedł ten dzień, kiedy komuś o tym powiedziałam, usłyszałam tylko "nie rób tego". A co do ta, co dadzą te słowa "nie rób tego"? Nie dadzą i nie dały nic, bo to jest w pewnym sensie jak uzależnienie. Nad tym nie da się panować. Osoba, która się samookalecza ciągle o tym myśli, więc czuje, że musi to zrobić, bo nie ma innego wyjścia. Ile bym dała wtedy za jedno "rozumiem"..

Bardzo mi żal młodych dziewczyn, które robią to "dla mody". Cięcie się to jest w pewien sposób zwrócenie na siebie uwagi i one najwyraźniej chcą to zrobić. Nigdy nie zaczynaj się okaleczać, bo to jest uzależnienie psychiczne. A ryzyko samobójstwa wzrasta u takich osób nawet o 50%.

'Co 30 sekund komuś ubywa krwi przez samotność
Co 60 sekund ktoś umiera przez brak zrozumienia'

Nigdy nie powinieneś poniżać osób, które się okaleczają. Autoagresja to jeden krok do samobójstwa. Jeśli ubliżasz lub wyśmiewasz taką osobę możesz być jej przyczyną samobójstwa. 

Jak starać się pomóc takiej osobie?

  • Nie złość się na nią i przede wszystkim nie krzycz. Wytłumacz jej spokojnie, że jest dla Ciebie ważna i bardzo nie chcesz aby się krzywdziła.
  • Nie oczekuj, że zmiana nadejdzie z dnia na dzień, ponieważ problem jest trudny i wymaga czasu.
  • Nie baw się w terapeutę. Bądź po prostu dobrym przyjacielem.
  • Nie próbuj powstrzymać jej w chwili kiedy próbuje się okaleczyć. Zaproponuj rozmowę. Spróbuj przekonać ją, że jeśli powie Ci o problemie to będzie jej lepiej na sercu.
  • I błąd, który popełnia wiele osób, nie każ obiecać jej, że nigdy więcej tego nie zrobi. Nie obiecuj swojej pomocy tylko wtedy, kiedy przestanie się kaleczyć. Nie zostawiaj jej z tym samej.
Zazwyczaj osoby, które się samookaleczają nie dają poznać po sobie, że jest coś nie tak. Wiem to po sobie. W towarzystwie pełni energii, a tak naprawdę wystarczy złe słowo, nawet w żartach, a oni biorą je sobie do serca i kiedy wracają do domu sięgają po żyletkę. Dlatego żyletka staje się najlepszym przyjacielem. Osoby chore tłumaczą sobie, że tylko ona je rozumie, bo w końcu przynosi im ukojenie. To jest też w pewien sposób "karanie siebie". No bo jeśli ktoś w żartach powie ci, że masz krzywy nos, a ty nie możesz nic z tym zrobić, pozostaje tylko okaleczanie.. Dlatego następna rada, ostrożnie dobieraj słowa w rozmowie z taką osobą.

Rady typu "będzie dobrze", "uśmiechnij się" są bez sensu. Oni nie mają powodu do uśmiechu, tak im się przynajmniej wydaje. Pomocą dla takich osób może być psycholog, czy psychiatra, ale takie osoby zazwyczaj nie biorą pod uwagę takich rozwiązań, nie chcą być brane jako osoby "nienormalne". Im tak naprawdę wystarczy sama rozmowa, możliwość wygadania się i świadomość, że mają kogoś bliskiego obok.

Jaka jest moja rada dla osób, które to robią?
Z pewnością jest Was tu parę. Przede wszystkim rada Olivera:


I tak, tak wygląda typowa żyletka osób tnących się. Przetłumaczę od razu, jakby ktoś nie wiedział, bo znam to praktycznie na pamięć haha:
"Ktoś dał mi swoją ostatnią żyletkę dzisiaj. Chciałem tylko powiedzieć każdemu kto przechodzi przez to gówno, ciecie się nie jest odpowiedzią. Też krzywdziłem siebie dawniej mając niedzieję, że to mi pomoże, ale to nigdy nie działa, to zawsze wraca 2 razy bardziej. Zaufaj mi - porozmawiaj z przyjacielem, po prostu pozbądź się tego, to pomaga bardziej niż możesz sobie wyobrazić. Możesz myśleć, że nic nie ma sensu bo nikt nie może ci pomóc ale to nie ma znaczenia - po prostu pozbądź się tego z głowy i na świecie wszystko się zmieni. To i muzyka - mam nadzieję, że my również. Jeśli kiedykolwiek poczujesz chęć cięcia się idź posłuchać sempiternal, posłuchaj słów. Wszyscy czujemy tak samo ♥" ♥♥♥
Ja niestety do tej pory się z tym borykam szczerze mówiąc. No ale cóż. Posłuchaj - na tą chwilę może to wydawać Ci się mało ważne. Blizny mogą wydawać Ci się tematem zbędnym, bo liczy się to, że zrobisz sobie krzywdę prawda? Kiedyś na pewno z tego wyjdziesz i uwierz mi na słowo, blizny oszpecają bardzo. Nawet nie waż się myśleć teraz "no i co z tego". To naprawdę wydaje się błahostką, ale tak nie jest. Wyobraź sobie, że w przyszłości Twoje dziecko zapyta się Ciebie czym są te blizny. Co mu powiesz? A jeśli będzie chciało robić to co mama/tata? Teraz pomyśl co muszą czuć Twoi bliscy. Co musi czuć Twoja przyjaciółka/przyjaciel, którzy starają Ci się pomóc, ale nie mogą? Również są zagubieni. A rodzice? Nie wiedzą co robią źle. Twoje życie jest czymś wyjątkowym. Zobacz ile osób pragnie żyć, ale chorują na nieuleczalną chorobę i zostało im kilka miesięcy życia. Jeśli ukrywasz to wszystko przed bliskimi, nie bój się i im to powiedz. Wytłumacz, że jesteś zagubiony, a chcesz już z tym przestać. Na początku mogą być wściekli, ale to będzie złość ze smutku. Z czasem zrozumieją i na pewno od razu będą starali robić wszystko aby Ci pomóc. Jeśli potrzebujesz z kimś pogadać, napisz do mnie śmiało na fb *klik* (gdyby komuś się nie otwierało, to na moim prywatnym asku jest jeszcze link). Postaram się jakoś doradzić, w końcu już wiesz, że byłam w podobnej sytuacji co Ty. Nie będę Cię oceniać, tylko postaram się pomóc. Samookaleczanie nie pomoże, w końcu gdyby pomogło to zrobiłbyś to tylko raz, a sam wiesz, że to się ciągnie i ciągnie. Nie wiem, czy ta notka komuś pomoże, bo wiele osób zwleka z pomocą i odrzuca każdy argument, ale weź sobie to do serca, przemyśl to co robisz i zobacz ile osób tym krzywdzisz, bo nie tylko siebie.

piątek, 17 lipca 2015

Czym jest dla mnie religia?

Ktoś poprosił mnie o notkę na temat, czym jest dla mnie religia. Wahałam się co do napisania tej notki, ale postanowiłam spróbować, bo czemu nie. Na wstępie zaznaczam, to jest tylko i wyłącznie moje zdania, moja opinia, mój światopogląd i nie mam zamiaru aby namawiać Cię do zmieniania swoich poglądów, więc i Ty nie namawiaj mnie do tego.

Jak większość z Was wie, nie wierzę w boga. Ale(!) nie jestem ateistką! Zapamiętajcie to, bo dostaje dużo wiadomości i pytań z tym, czy nią jestem. Nie, nie jestem, ponieważ wierzę w przeróżne zjawiska paranormalne, a ateista nie wierzy w nic. O zjawiskach paranormalnych może napisze coś na końcu, się zobaczy. :)

Dlaczego nie wierzę w boga?
Nie wierzę w coś na co nie ma dowodów. Nie działają na mnie bajeczki takie jak biblia, czy słowa wygłaszane w kościele. Według mnie to stek bzdur. A skoro już przy biblii. Większość osób wierzących nawet jej nie przeczytała, co powinna zrobić, ironia. Ciekawe cytaty z biblii:

Takich cytatów jest wiele. Kiedyś wstawiałam cytat gdzie jest napisane, że niepełnosprawni są skazani na potępienie, a do gwałtu każdy ma prawo. Idiotyczne. 

Nie mogę zrozumieć dlaczego na całym świecie codziennie umiera po kilkaset niewinnych ludzi, np dzieci, czy ludzi, którzy mieszkają na terenie gdzie toczy się wojna. Właśnie, nie mogę zrozumieć dlaczego facet mieszkający w niebie, który nas tak kocha nie próbuje powstrzymać zamieszek na świecie, a wiadomo, że wojny toczą się praktycznie wszędzie. 

Ironia? Ironia. 


Na świecie jest czczonych miliony bogów, a Ty wierzysz tylko w jednego z nich. Dlatego ja nie wierzę w twojego boga. I tak jak mówił Oli w jednej z piosenek "oddam pokłon twojemu królowi, kiedy się ujawni" i tego się trzymam ;) Nie będę klękać przed obrazkiem, bo dla mnie to głupota. 
Nie, nie chodzę do kościoła. Nie, nie mam bierzmowania i mieć nie będę. Tak, moja rodzina wie, że nie wierzę. Nie wstydzę się tego, to wręcz powód do dumy.

Z mojego punktu widzenia to wszystko jest po to aby ludziom się lepiej żyło. Aby dać im jakąś obietnicę, że kiedy ich życie dobiegnie końca, zakładając, że żyli zgodnie z regułami boga, trafią do nieba, a tam czeka ich lepsze życie. Myślę, że ludzie wierzą, bo po prostu potrzebne im coś, w co mogą wierzyć, bo życie bez wiary może być trudne. Ja nigdy nie będę wierzyć w boga. 
Dobra, ale przecież wierzysz w np miłość, przecież to jest to samo, a jej też nie możesz zobaczyć
Miłość mogę poczuć. Mogę porozmawiać z człowiekiem, którego kocham, mogę go dotknąć, zobaczyć. Boga nie mogę zobaczyć, nie mogę go dotknąć, nie mogę z nim porozmawiać. Otóż to.

A co według mnie jest po śmierci?
Reinkarnacja. Czyli drugie życie w innym wcieleniu. Polecam obejrzeć:


A w co wierzę?
W zjawiska paranormalne, tak jak pisałam. Wierzę w duchy, zjawy, demony. Powiem więcej, reinkarnacja i opętania to tak jakby moje zainteresowania. Haha, serio, mam na tym punkcie jakiegoś bzika. Uwielbiam horrory o opętaniach, filmy dokumentalne i wszystko. Jestem zafascynowana historią Anneliese Michel, na której temat został nakręcony horror "Egzorcyzmy Emily Rose". Jeśli ktoś nie wie kim była Anneliese to wyjaśnie tak w skrócie. Była ona bardzo wierzącą dziewczyną, ale to bardzo. Pochodziła z Niemiec. Została opętana przez dużą ilość demonów. Było to 'największe' opętanie w historii kościoła. Nawet polscy księża byli w to zamieszani. Anneliese została poddana wielu egzorcyzmom, niestety nie udało się. Ze względu na wstrząsające zdjęcia dodam je w linkach. Tak wyglądała przed opętaniem: *klik* a tak po *klik*  *klik*  *klik* Jeśli ktoś byłby zainteresowany to tutaj polski film dokumentalny na temat jej przypadku. W filmie są puszczone dźwięki z egzorcyzmów gdzie słychać przemawiające przez usta Anneliese demony 


A więc no, to byłoby na tyle. Trochę Wam przybliżyłam siebie :) I przypominam, nie próbuje nikogo przekonać na moje poglądy, jeśli uważasz, że twój bóg istnieje to jest ok i nic mi do tego. xx

czwartek, 16 lipca 2015

#zostańwege3 Testowanie na zwierzętach

Postanowiłam zrobić taką serię "#zostańwege", bo widzę, że dość sporo notek może o tym być :D


Od 11 marca 2013 roku w Unii Europejskiej obowiązuje całkowity zakaz testowania kosmetyków na zwierzętach. Jednak z drogerii do tej pory nie zniknęły testowane kosmetyki. 

Do testów najczęściej wykorzystywane są: myszy, szczury, chomiki, króliki, szynszyle, psy, koty, świnie, owce, ptaki, gady, ryby, naczelne – cierpią męczarnie, biorąc udział w różnorakich doświadczeniach naukowych. Każdy składnik danego produktu musi być przetestowany na zwierzęciu. Trzeba sprawdzić, czy nie jest szkodliwy, czy nie wywołuje alergii itd. 
Zdjęcie przykładem tego, że w laboratoriach bardzo często jest modyfikowane DNA zwierząt.

Procesy wykorzystywanie zwierząt wyglądają przeróżnie. W laboratoriach zwierzętom zdziera się skórę do mięsa, wstrzykuje toksyczne substancje, wprowadza im się to do żołądka, płuc, czy żył. Poddawane są działaniom promieniotwórczym, palone żywcem, rozrywane, specjalnie zarażane groźnymi wirusami. Małpom niszczy się mózgi, aby badać chorobę Parkinsona. Stawy królików są chemicznie rozpalane, aby zbadać reumatyzm. Koty, króliki, psy i owce są niszczone toksynami aby zbadać choroby oddechowe. Często zwierzęta są sztucznie zapładniane, a następnie zabijane, tylko po to, aby zbadać płód. W efekcie ginie matka i jej nienarodzone dziecko. A np aby sprawdzić, czy dana substancja/kosmetyk wywołuje podrażnienia skóry, zwierzęta są specjalnie ranione, później smarowane tą substancją, zamykane w małych klatkach i poddane obserwacji. Oczywiście jeśli ta substancja/kosmetyk wywoła to podrażnienie, to zwierzę ginie w męczarniach, bo zakażenie rozwija się po całym organizmie. Skuteczność wszystkich testów jest wątpliwej jakości


Jedną z firm, która wykorzystuje te bezbronne stworzenia to L'Oreal Paris


Niektórzy mogą być w szoku, ale nie tylko kosmetyki są testowane na zwierzętach. Również produkty spożywcze, higieniczne oraz przykładowo papierosy!. Firmy testują reakcję komórek rakotwórczych na nikotynę. Testy wciąż prowadzi koncern Phillip Morris - Marlboro, L&M, Red &White, czy British Tobacco-Vogue i inne. Psy zmuszane są do wdychania szkodliwych substancji.



Poddawane testom mogą być również części gotowego produktu, np substancja chłodząca w podpaskach (firma always testuje), barwnik sznurka od tampona, czy słodzik w gazowanym napoju. Co do testów produktów spożywczych, niektóre firmy wprowadzają na siłę pokarm do żołądków zwierząt, powodując najczęściej rozerwanie żołądka. Robią to aby sprawdzić, czy dany składnik nie uczula etc. 

Wiwisekcja, czyli zabieg na żywym zwierzęciu
Każdy nowy lek, czy środek chemiczny musi zostać poddany testom zanim trafi na rynek. M.in do tego służy wiwisekcja. Podczas wiwisekcji nikt nie troszczy się o to, czy zwierzę (które jest żywe!) przeżyje lub czy go to boli.. Nikt nie liczy się z jego życiem


Nie daj się zwieść napisom typu "Produkt nie testowany na zwierzętach". Producent nie daje Ci gwarancji, że jakiś składnik w jego produkcie nie był testowany. Tutaj lista firm, które testują i nie *klik*

I obrazek bardzo dobrze opisujący, co tak naprawdę robimy kupując kosmetyki/produkty spożywcze, ogólnie rzeczy testowane na zwierzętach


Większość dostępnych produktów w naszych sklepach jest produkowana w okrutny sposób. Na całym świecie do 6 sekund w męczarniach ginie jedno ze zwierząt w laboratorium. Nie wybieraj produktów ze względu na zapach, smak, cenę, opakowanie, czy firmę. Wybieraj z głową, nie wspieraj maltretowania zwierząt. 'Także życzę przyjemnych kąpieli wśród pachnącej piany, pięknych makijaży, udanych sprzątań, zmywań i prań, w których cenę nie będzie wliczone cierpienie.' ♥



środa, 15 lipca 2015

Zaufanie

Parę dni ktoś poprosił mnie o ten temat, bo sam ma problem z zaufaniem. Postanowiłam się zabrać za ten temat, choć nie wiem, czy uda mi się wystarczająco rozpisać, więc prawdopodobnie notka będzie krótka.

Więc na początek, dlaczego tak właściwie tracimy zaufanie do innych?
Zazwyczaj jest to spowodowane tym, że ufamy niewłaściwym osobom. Powiemy jakąś swoją tajemnicę, która szybko może pójść w 'obieg'. I tyle, w sumie to tyle. Takie sytuacje szybko uczą nas, że nie warto ufać innym, bo przekonujemy się, że każdy jest taki sam co oczywiście jest nieprawdą. Stoimy twardo za stwierdzeniem "Jeśli komuś zaufam, to łatwiej będzie mnie zranić", a przecież nikt nie lubi być tak traktowanym.

A w sumie po co to zaufanie?
Ogromnie trudno jest żyć z czymś 'w środku', Mam na myśli to, że tłumienie tego co się czuje nie jest fajne i przynosi jeszcze gorszy skutek. Chyba już kiedyś o tym pisałam. Tłumienie emocji po prostu daje efekt ciągłego myślenia, które później może przerodzić się w idealizowanie swojego własnego życia, co może być przyczyną depresji. Ludzie bardzo rzadko się otwierają, chociaż bardzo źle się z tym czują. Zaufanie więc odgrywa bardzo ważną rolę w naszym życiu. Jeśli się komuś wygadasz (ufasz mu) to pewnie otrzymasz pomoc, albo jakąś radę, która znacznie ułatwi Ci życie. Na pewno każdy z nas lepiej się czuje po rozmowie z kimś 'zaufanym', czujemy po prostu taką ulgę na sercu. Mówi się, że milczący ludzie zawsze mają najgłośniejsze myśli, prawda? Prawda.


..i w większości przypadków tak jest. Mówię "w większości", bo przykładowo ja należę do osób, które bardzo łatwo ufają ludziom. Niestety jest to moja wada, bo bardzo często właśnie natrafiam na te "niewłaściwe osoby", które wykorzystują każdą moją słabość jaką poznają. I wiem, że jest dość sporo takich ludzi, którzy po tym jak się zawiodą na jakieś osobie i tak dają jej kolejną szansę i znów zaczynają ufać. 

Brak zaufania idzie również w dwie strony. Jeśli Ty boisz się komuś zaufać, ta osoba tym bardziej nie będzie chciała ufać Tobie. Więc zdaj sobie pytanie, co zyskujesz tym, że nie masz zaufania? A no właśnie, nic. Rozumiem, że niektórzy boją się zaufać, no po prostu się boją. Ja do tej pory mam uraz do tego, serio, ale nauczyłam się, że nie wszyscy ludzie są tacy sami. Często natrafiamy na bardzo wartościowych ludzi, a mimo tego i tak boimy się im ufać. Teraz pomyśl jak oni muszą się z tym czuć. Miałam kiedyś taką sytuację, że rozmawiałam z pewną dziewczyną już dość długi czas, a ona miała okropny uraz do zaufania, rozumiałam ją, ale zawsze jak działo się coś złego, miała np gorszy humor, ja ogromnie chciałam jej pomóc, taka już jestem i nigdy nie chciała mi powiedzieć w czym tkwi problem, kiedy ja zawsze jej o wszystkim opowiadałam.. Czułam się okropnie, jak nie godna zaufania osoba. No po prostu ciągle rozważałam to dlaczego nie zasługuje na jej zaufanie, co robię źle.. Nie można przez 'uraz' przez pewną osobę, skreślać na starcie od razu wszystkich innych ludzi. Bez zaufania nigdy nie będzie się szczęśliwym. Nie mówię tutaj żeby od razu opowiadać swoją biografię, ale takimi małymi kroczkami zaczynać ufać. To jest kurczę bardzo ważne, rozmowa z drugim człowiekiem jest ogromnie ważna. Jedną z rad jaką mogę dać to nigdy nie ufać ludziom, którzy kłamią. 

poniedziałek, 13 lipca 2015

Depresja

Jedna z chorób, która rujnuje życie, która zrujnowała moje życie. Termin "depresja" jest pewnie znany wielu z Wam. Rodzajów depresji jest bardzo dużo. Nie będę ich tutaj opisywać, jeśli ktoś chce sobie o nich poczytać to tutaj link *klik* To samo jest z przyczynami. Może to być strata bliskiej osoby jak i zarówno osamotnienie. To bardzo delikatny temat. Postaram się Wam przybliżyć moją historię i opowiedzieć o radzeniu sobie z nią (jak zawsze hah). A więc do dzieła.

Cześć jestem Ola, mam 16 lat i od ponad 3 lat cierpię na depresję. 
Jak wielu osobom zmagającym się z nią, towarzyszy mi autoagresja, zaburzenia odżywiania, o których już pisałam, myśli samobójcze oraz ogromnie niska samoocena. Cześć, jestem Ola i nienawidzę siebie. Oto ja. Moja depresja to cwana bestia, bo nawraca. Nie jest ze mną ciągle, znika na jakiś czas i wraca. Najgorzej było 2 lata temu kiedy prawie wykończyła mnie nerwowo. Chcę Wam choć trochę o tym opowiedzieć i ostrzec, bo bardzo łatwo się jej nabawić.

Jak wygląda nasz typowy dzień?
Nieciekawie. Po prostu nieciekawie. Wstajesz i od razu myślisz jak bardzo nie masz po co żyć. Witasz szarą rzeczywistość. Coraz częściej myślisz, że lepiej by było gdybyś się nie obudził. Nie chce się nam wychodzić z domu. Nie mamy ochoty z nikim rozmawiać. Ludzie są źli, ludzie nas krzywdzą. Po prostu nie. W głowie masz tylko myśli, że nikt Cię nie lubi, nikt Cię nie kocha, nikomu na Tobie nie zależy, jesteś bezużyteczny. Nie masz żadnych zalet, najlepiej by było gdybyś w ogóle nie istniał. Jeśli musisz już wyjść z domu to nie dajesz po sobie poznać, że coś jest nie tak.


Dostawałam ogromną ilość wiadomości od Was, że jestem bardzo pozytywna i skąd biorę tą energię. Więc macie już odpowiedź na powyższym zdjęciu. Zdziwieni? Pewnie niektórzy tak, niektórzy nie.

Moja historia?
Postaram się to ująć jakoś krótko. Depresja mnie dopadła po stracie bliskiej mi osoby. Zamknęłam się w pokoju i nie chciałam z niego wychodzić. Towarzyszyła mi bezsenność, która daje o sobie znaki do dziś. Miałam za dużo myśli w głowie, jak praktycznie każda osoba chora na depresje. Doszło samookaleczanie. Nie radziłam sobie, tłumiłam w sobie wszystkie uczucia. Nikomu nie mówiłam o tym, co mi jest. Było mi okropnie. Chciałam popełnić samobójstwo. Miałam poczucie braku własnej wartości, po prostu nienawidziłam siebie (to dalej czasami trwa). Ciągle płakałam i z dnia na dzień było coraz gorzej. Nawet nie wiecie jaką poczułam ulge kiedy wreszcie komuś o tym wszystkim powiedziałam, wygadałam się. 


Najbardziej okropne zachowanie jest wtedy, kiedy ktoś próbuje sobie "wmówić depresje". Często spotykam się z młodymi dziewczynami, które na siłę wręcz chcą ją mieć. Często można to spotkać na tumblr. Jeśli widzisz depresyjny tumblr, gdzie ktoś wyraźnie wstawia zdjęcia typu "chce się zabić" itd - zgłoś tego tumblra, a zostanie usunięty. Depresja to nie zabawa. Być może to brzmi jak błahostka, ale wcale tak nie jest. Osoba chora na depresje ciągle myśli, a wręcz chce odebrać sobie życie. Mi to się prawie udało. Na szczęście moja mama zabrała mnie do psychoterapeuty, który mi pomógł, nie powiem, że nie. Niestety zrobiłam błąd przerywając terapię. 

Jeśli cierpisz na nieuzasadnione ataki smutku dłużej niż 2 tygodnie to prawdopodobnie cierpisz na depresję.
Nie lecz jej na własną rękę. Udaj się jak najszybciej do najbliższego psychologa w swoim mieście. 

Około 10% populacji cierpi na depresję. 75% chorych ma nawroty depresji w ciągu 2 lat. Około 15% pacjentów umiera w skutek samobójstwa, 60% chorych próbowało odebrać sobie życie, 80% ma myśli samobójcze.

Skutki nieleczonej depresji:
(niektóre idą w parze ze sobą)
74% uzależnia się od używek
45% zostaje odrzucona przez znajomych (najczęściej to utrata kontaktu, przez unikanie kontaktów z ludźmi przez osoby chore)
ponad 90% popełnia samobójstwo


16 polaków dziennie odbiera sobie życie. Z roku na rok liczba samobójstw rośnie. 
8 na 10 osób daje o tym sygnały. Jeśli usłyszysz od swojego znajomego "Chcę się zabić" to reaguj. To jest wołanie o pomoc. Poinformuj o tym kogoś lub sam spróbuj porozmawiać z tą osobą. To jest właśnie jeden sposób na radzenie sobie z depresją - rozmowa. Szczera rozmowa o tym co czujesz, co w Tobie "siedzi". Niby nic, a uwierz mi, że daje wiele. Rozmawiając z kimś masz uczucie, że wreszcie jesteś dla kogoś ważny, bo ktoś interesuje się Tobą, Twoimi problemami i zarówno stara Ci się pomóc - komuś na Tobie zależy. Możesz nawet napisać do mnie, zawsze wysłucham i postaram się doradzić. Pamiętaj, że nie jesteś z tym sam/a. Nie tłum w sobie emocji. To najgorsze co możesz zrobić. Potrzebujesz rozmowy z kimkolwiek. Pozwól sobie pomóc.

Depresja to ciężka choroba i ma tendencje do nawrotów. Sama nie ustąpi. Dlatego jak najszybciej zgłoś się do eksperta jeśli masz podejrzenia, że na nią cierpisz. Ona wyniszcza psychicznie i fizycznie. Nie lekceważ tego. Nie myśl, że to samo przejdzie. Działaj. Depresja bardzo często może okazać się chorobą śmiertelną. Tutaj daje stronę do telefonu zaufania. Dzwoniąc możesz porozmawiać anonimowo z ekspertem, który postara Ci się pomóc *klik*

Nie myśl, że nikomu na Tobie nie zależy, to nie prawda. To ona, depresja, karze Ci tak myśleć. To siedzi w Twojej głowie. Ona Tobą manipuluje. 

Osoby chore na depresje czują się bezwartościowe i niepotrzebne. Nie pozwól im się tak czuć. Dawaj im swoje wsparcie. Udowodnij, że myśląc tak okłamują same siebie. Wszyscy czujemy tak samo. ♥

niedziela, 12 lipca 2015

#zostańwege2 Wegetarianizm vs. rodzice

Dostaje już tyle pomysłów od Was, że nie wiem za jaki temat się zabrać! Dziękuję za Wasze zaangażowanie ♥ Nie sądziłam, że to pójdzie tak sprawnie ♥
Więc dzisiejszym tematem jest odpowiedź na pytanie "Jak przekonać rodziców na przejście na wegetarianizm?". Otóż, nie ma na to odpowiedzi. :D Postaram się Wam przybliżyć jak to wyglądało u mnie i jak wygląda w obecnym momencie.
Nie wiem w sumie jak to się stało, ale zaczęłam interesować się tym co tak naprawdę jem. Od dzieciństwa wszyscy dorośli w moim otoczeniu wmawiali mi, że zwierzęta są po to aby je zjeść. Muszę jeść mięso aby być zdrowa i muszę pić mleko aby mieć mocne kości. W końcu natrafiłam na pewien filmik, który tak mną wstrząsnął, że aż zaczęłam płakać. Od zawsze byłam osobą empatyczną, dosłownie. Zaczęłam wchodzić na różne strony, czytać o wegetarianizmie i w końcu, w końcu postanowiłam się zmienić. Ta zmiana nadeszła ponad rok temu. To bardzo krótki okres czasu. Do tej pory mam wyrzuty sumienia, że nieświadomie krzywdziłam mniejsze istoty. 

Nadeszła pora na oznajmienie tego rodzicom.
Nie byli zadowoleni kiedy im o tym powiedziałam. Pewnie dlatego, że wszyscy rodzice uważają, że niejedzenie mięsa prowadzi do wielu chorób. W rzeczywistości jest odwrotnie. Mięso prowadzi do groźnych chorób serca oraz, coraz częściej, otyłości. Oczywiście jeśli ktoś odstawi mięso ot tak, nie stosując żadnych zamienników narażony jest na anemie. Rodzicom trzeba powiedzieć wprost - wiem co robię, wiem co jeść, wiem jak to zastąpić. Tutaj wskazówki dla początkujących *klik* . Możecie pójść z rodzicami na układ. Ustalcie jaki czas im pasuje, miesiąc, dwa, czy trzy. Przez ten czas nie jedźcie mięsa i stosujcie te zamienniki, a później pójdźcie na badania krwi pod względem anemii. Rodzice najbardziej martwią się właśnie o to, że popadniecie w anemie. Ja na badania krwi pierwszy raz od rzucenia mięsa poszłam po 7 miesiącach. I wszystko było ok, wtedy moja mama przestała się już tak o mnie martwić. Zauważyła, że jestem świadoma tego co robię! :) Teraz obawia się trochę o mój weganizm, ale narazie jest ze mną wszystko w porządku :D



Wytłumacz rodzicom dlaczego to chcesz robić. Możesz pokazać filmiki itd. Ale wytłumacz im to wszystko tylko raz. W moim przypadku było tak, że nie chcieli mnie w ogóle słuchać. Trzymali się swoich argumentów i stwierdziłam "no trudno, nie to nie". Robię tak w każdej sytuacji, tłumacze tylko jeden raz, jeśli ktoś mnie nie słucha albo ma to po prostu gdzieś to na następne pytania odpowiadam "bo tak" :) Muszę Wam przyznać, że do tej pory od strony rodziny słyszę słowa typu "Ty jesteś głupia", autentycznie, słyszę to od swoich bliskich, albo "To młodzież, przejdzie jej to".. Czemu ma mi przejść chęć ratowania życia innych stworzeń? Nie rozumiem tego. Ostatnio byłam w moim mieście w sklepie wegetariańskim prowadzonym przez wegetariankę. Byłam tam z mamą i przeprowadziły taki dialog:
Moja mama: "Czy pani też je tak nienormalnie?"
Pani: "A co oznacza dla pani nienormalnie? Jem jak najbardziej normalnie"
M: "No że nie je pani mięsa i tak dalej"
P: "Ale to właśnie jest nienormalnie proszę pani. To są ciała żywych stworzeń, które czują tak samo jak ludzie"
Moja mama zamilkła. Widać było po niej, że zrobiło się jej głupio. Ostatnio czytałam ciekawy artykuł, który może wytłumaczyć zaistniałą sytuację *klik*



"Nie krzywdzę ludzi, więc dlaczego mam krzywdzić zwierzęta?" będę to powtarzać ciągle i ciągle. Każdy powinien się tym kierować. Pamiętaj, że nie ma żadnych argumentów na "nie mogę zostać wege bo..." nie ma. 
Rodzice nie przywiążą Cię do krzesełka i nie będę Ci wciskać na siłę mięsa. Musisz nauczyć się podejmować własne decyzje. Często właśnie one są tymi najlepszymi. Udowodnij rodzicom, że robisz się samodzielny. Udowodnij, że jesteś świadomy swojego wyboru, że wiesz co robisz, że zbilansujesz sobie dietę i będziesz żyć zdrowo. Dieta wegetariańska i wegańska jest o wiele zdrowsza. Oni muszą mieć świadomość, że nie robisz tego, bo to modne, tylko, że robisz to z własnej decyzji i wiesz jak zadbać o prawidłowe żywienie. Tak jak pisałam, myślę, że najlepszym układem będzie jeśli wspólnie ustalicie termin i po miesiącu, czy dwóch bycia wege pójdziecie na badania krwi. Mam nadzieje, że postawicie na swoim i zaczniecie troszczyć się o życie zwierząt. Miłego dnia xx

sobota, 11 lipca 2015

Zaburzenia odżywiania

Zaburzenia odżywiania to temat bardzo mi bliski. Towarzyszyły mi one większość czasu i szczerze - towarzyszą do teraz. W tym poście postaram się odpowiedzieć na kilka pytań oraz przybliżyć Wam moją historię.
Czym są zaburzenia odżywiania?
Zacznijmy od tego co to w ogóle jest. Jest mnóstwo takich "podgatunków" tych zaburzeń. Do najczęstszych należą anoreksja i bulimia. No i co tu dodać, chyba każdy z nas wie czym one są. W skrócie: anoreksja to głodzenie się. Osoby chore na anoreksje mają zaburzony obraz własnego ciała. Chcą być chude, choć są już na skraju wyniszczenia. Lecz nie zawsze. Jeśli zauważymy osobę, która wcale nie jest wychudzona, to nie znaczy, że nie ma anoreksji, ponieważ anoreksja to choroba na podłożu psychicznym, a więc to wszystko siedzi w głowie chorego, nie koniecznie w wyglądzie zewnętrznym. Bulimia przejawia się napadami jedzenia, a następnie zwracaniem ich. Chory je niekontrolowaną ilość posiłków po czym udaje się do toalety aby pozbyć się ich z siebie.
Przyczyny?
A co jest przyczyną? Największą przyczyną są te cholerne media. Pokazują obraz wychudzonych modelek mówiąc, że to ideał piękna, że tak powinna wyglądać prawdziwa kobieta. To nieprawda! Pisałam już o tym, ale jestem tym tak oburzona, że będę Wam ciągle o tym przypominać. Ona była ideałem piękna w latach 80


A teraz? A teraz Anja Rubik obniżająca samoocenę dziewcząt




A teraz ogłoszenie do części męskiej, choć pewnie jest Was niewielu tutaj. Panowie! Prawcie komplementy dziewczynom. Nawet głupie "Hej, ładnie dziś wyglądasz" potrafi poprawić nam humor na cały dzień ☺ Nie bójcie się tego i nie wstydźcie. To przykre, że tyle dziewcząt ma zaniżaną samoocenę i dąży aby wyglądać jak przykładowo Rubik.

Jak to było u mnie?
Szczerze zastanawiałam się, czy się z Wami o tym podzielić. Bałam się, że niektóre osoby wykorzystają to przeciwko mnie. Ale to ma być dla Was, mam Wam przecież starać się pomóc. To temat bardzo delikatny dla mnie i przywołujący wspomnienia, o których trudno mi zapomnieć. Cierpiałam na coś nazywającego się anoreksja bulimiczna. To jakby połączenie tych dwóch chorób. Jak to wyglądało? A no miałam wstręt do swojego ciała. Zaczynało się głodówkami. Patrząc na jedzenie miałam w głowie tylko myśl "przecież jak zjem to przytyje". Robione jedzenie przez mamę chowałam i wyrzucałam. Później zaczynały się ataki jedzenia, po których miałam wyrzuty sumienia i szłam zwrócić. Brałam nawet środki na przeczyszczenie. Doszło liczenie kalorii. Kiedy przechodziło ponad 500, tak ponad 500, to robiłam sobie "kary" i nie jadłam nic przez następne 2 dni. Dodam, że dla osób w moim wieku powinno się spożywać minimum 1800 kalorii. I tak na zmianę. To było okropne, miałam w głowie tak namieszane, tyle złych myśli.. Patrzyłam na siebie w lustrze i autentycznie płakałam. Nie mogłam znieść swojego widoku, przestałam wychodzić z domu. Miałam dość wszystkiego, nienawidziłam całej siebie, każdego szczegółu w sobie. Do tego doszło samookaleczanie, inne zaburzenia psychiczne, ale o tym kiedy indziej. Patrząc na swoje nogi myślałam tylko o tym, jakie one są grube i co mogłabym w sobie zmienić. Było ze mną naprawdę źle. Wszystko przez to, że chciałam "być piękna", a być piękną oznaczało dla mnie bycie chudą. Przerwa między udami i te sprawy. Pewnie nie jedna z nas dążyła do tego, lub dąży.

Jak sobie z tym radzić?
U mnie jest lepiej niż było, ale nie wyszłam jeszcze do końca z tego. Trzeba nauczyć się doceniać samą siebie. To jest ogromnie trudne, wiem. Zmiana nie nadejdzie od razu. Choć raz dziennie spróbuj powiedzieć sobie jakiś komplement. Spróbuj dostrzec te pozytywne cechy. Tak wiem, ja też czytałam takie bzdury na różnych blogach kiedy jeszcze byłam w tym okropnym stanie i wiem, brzmi to dość sztucznie, ale to serio pomaga. Nie daj się nabrać tym wygładzonym przez photoshopa modelkom z okładek. One nie są piękne, to nie jest piękne ciało. Wystające kości nie są super, nie myśl tak. Nie nazywaj siebie tłustą świnią, nie jesteś nią, jesteś piękna, jesteś wyjątkowa, jesteś niepowtarzalna, jesteś do cholery sobą i to jest piękne. Nikt nie jest idealny i uwierz mi, że niedoskonałości również są piękne. Kieruje to również do panów, ponieważ wiadomo, że nie tylko część żeńska choruje na te zaburzenia. Jesteś wyjątkowy i żaden Twój kolega, żadna głupia koleżanka tego nie zmieni. Zaburzenia odżywiania to również nic innego jak po prostu zaniżona samoocena. Wiecie co ja sobie wmawiałam? "Nie jestem ładna to chociaż postaram się być chuda". Głupota. Nie mam konkretnego sposobu na radzenie sobie z tym. Musisz dostrzec swoje pozytywy. Ludziom, którzy nie dostrzegają tego, co w Tobie piękne wystaw środkowy palec. Niech się pieprzą, to Ty masz się sobie podobać. Nie głoduj się i nie wywołuj wymiotów, bo zniszczysz sobie zdrowie. Nie krzywdzisz tylko siebie ale i także swoich bliskich, którzy nie wiedzą jak Ci pomóc, pomyśl o nich, postaw się w ich sytuacji. Wyobraź sobie, że osoba, na której cholernie Ci zależy nie chce jeść, bo uważa, że jest gruba, brzydka, a dla Ciebie jest najpiękniejsza na świecie, a ona odpycha Twoją pomoc. Jak się czujesz? Bezużytecznie. Nie pozwól poczuć się tak swoim bliskim. Możesz uważać, że wszyscy mają Cię gdzieś, ale to nie prawda. Im na Tobie zależy, oni chcą Ci pomóc, ale niestety nie zawsze wiedzą jak.

Zaburzenia odżywiania to po prostu powolny proces umierania psychicznego i niestety coraz częściej fizycznego. Zaczyna się brakiem poczucia własnej wartości i taką 'małą' dietą. Mała dieta nikomu nie zaszkodzi.. a no właśnie, w tym przypadku zaszkodzi. To nie jest zabawa, z tego nie wolno żartować. Około 25% osób chorych na zaburzenia odżywiania umiera. Statystyki rosną z roku na rok. Jeśli masz problem z nadwagą udaj się do dietetyka, nigdy nie odchudzaj się na własną rękę. To bardzo często kończy się właśnie zaburzeniami. Nie daj się zwieść obrazom pokazywanymi przez media. Pokaż im wszystkim środkowy palec. Jeśli cierpisz na zaburzenia odżywiania jak najszybciej udaj się do specjalisty. Nie bój się, psycholog Cię wysłucha, rodzice zrozumieją. Musisz zrozumieć, że igrasz ze śmiercią. To nie jest żart, naprawdę igrasz ze śmiercią. Pewnie mogłeś pomyśleć "no i co, ja chce umrzeć", to już jest naprawdę okropny znak. Jeśli tak pomyślałeś napisz mi o tym na asku, czy fb. To prawdopodobnie oznaka depresji, która często towarzyszy zaburzeniom. Jeśli tego potrzebujesz następna notka będzie właśnie o niej. 

Wiadomo, że w niektórych częściach świata jest głód. Co pięć sekund z głodu umiera dziecko. Liczba głodujących wzrosła o 40 milionów w ciągu ostatniego roku. Pomyśl również o tym jakie masz szczęście mając co jeść.

Przemyśl to zanim zaczniesz się odchudzać. Z tym bardzo trudno wygrać, a bardzo łatwo się w to wplątać. To nie jest zabawa. Kości nie są fajne. Liczenie kalorii nie jest fajne. Unikanie posiłków nie jest fajne. Ty jesteś fajna/y taka/i jaka/i jesteś. 


Polecam obejrzeć.


#zostańwege1 Miejsce zwierząt w ludzkim świecie

Pierwszy temat już jest, dziękuję Klaudii ♥
A więc, tematem są rzeźnie, a dokładniej zwierząt w niej. Dużo ludzi nie zdaje sobie sprawy czym jest kotlet na ich talerzu, czy szynka na ich kanapce. No wiadomo, to zwierzęta. I na tym etapie zatrzymuje się myślenie tych osób. Uważają oni, że krowy, świnie, kury itd to zwierzęta, stworzone po to aby człowiek mógł je zjeść. To stwierdzenie jest bzdurą. Dlaczego mamy odbierać życie czującym istotom, tylko dla naszych kubków smakowych? Nie krzywdzę ludzi, więc dlaczego mam krzywdzić zwierzęta? 
Więc jak to się zaczyna, jak przebiega produkcja mięsa? Więc oczywiście zanim zwierzęta trafią do rzeźni czeka ich transport z hodowli. To jest okropną męczarnią dla nich. Zdjęcia zamieszczane tu mogą być wstrząsające,  dlatego dam je w linkach. Wyobraź sobie, że jesteś osłabiony, w takim stopniu, że kręci Ci się w głowie, chce Ci się wymiotować, na dodatek jesteś odwodniony i głodny. Idziesz obok mamy, która stara Ci się pomóc. Wchodzisz w ogromny tłum ludzi. Tym tłumem kierują wredne wielkoludy. Są okropni, jeśli zwalniasz zaczynają Cię bić batem. Musisz przyśpieszyć choć nie masz siły. Zaganiają Cię do ogromnej ciężarówki oddzielając od matki. Już wiesz, że nigdy więcej jej nie zobaczysz. Jesteś już w ciężarówce pełnej innych, chorych ludzi. *klik* Nie masz nawet miejsca żeby usiąść, a jesteś bardzo osłabiony. Jesteś sam. Rodziny więcej nie zobaczysz. Jedziesz kilka godzin, lub kilka dni. W końcu ciężarówka staje. Niektórzy ludzie już poumierali, bo przecież nie dali wam jeść i pić. Wyganiają was z tej ciężarówki i prowadzą do jakiegoś budynku. To co przed chwilą przeżyłeś, to było nic w porównaniu do tego, co przeżyjesz teraz. Wchodzisz do małej klatki, nie możesz nawet ruszyć głową. Może dostaniesz w końcu coś do jedzenia. Dostajesz, jedzenie jest okropne, jest w nim pełno antybiotyków abyś nienaturalnie, szybko przytył i urósł. Jesz, bo nie masz wyboru, jeśli nie zjesz to umrzesz. Widzisz jak te wielkoludy prowadzą kilku ludzi do innego pomieszczenia. Oczywiście muszą iść szybko, bo i tak są bici. Niektóre wielkoludy biją innych, bo sprawia im to przyjemność. Ludzie, którzy wchodzą do tamtego pomieszczenia już nigdy nie wracają. Słyszysz ciągłe, przeraźliwe krzyki. Jeden wielkolud przychodzi po Ciebie. Szarpiesz się, ale to nic nie daje, on jest silniejszy, ma bat i paralizator. Jeśli będziesz stawiać opór to pobije Cię do takiego stopnia, że stracisz przytomność. Wchodzisz do tego pomieszczenia i jesteś przerażony. Widzisz ciała innych ludzi wiszących na hakach. Wszędzie jest krew. *klik*  Niektórzy jeszcze są żywi, krzyczą, ale to nie ma znaczenia. Wielkoludy czekają, aż wykrwawią się na śmierć. Biorą Cię za tylne nogi. Bronisz się, ale to nic nie daje. Stawiasz opór, więc wielkoludy biorą coś ciężkiego i dostajesz tym w głowę. Już krwawisz, ale nie straciłeś przytomności. Wieszają Cię na haku. Podchodzi jeden z tych okropnych wielkoludów z czymś ostrym. Włącza to i przystawia Ci do gardła. Właśnie poderżnął Ci gardło. *klik* Czujesz wszystko. Krew cieknie ci po twarzy, a Ty się wiercisz i krzyczysz o pomoc. Po co? To nic Ci nie da. Powieszony za tylne nogi zaczynasz jechać. Jeden za drugim. Umierasz konając. Czujesz ten ból, czujesz tą krew. Lepiej żebyś już nie żył. Jeśli przeżyjesz ten "przejazd" do drugiego pomieszczenia będziesz cierpiał bardziej. Ciesz się, że nie trafiłeś żywcem do wrzącej wody.
A co jest z maciorami, które muszą wykarmić swoje młode, które później zostaną zabite? *klik* *klik*  *klik* Młodym, którym się poszczęści mają trochę przestrzeni dla siebie *klik*

Jedzenie mięsa to okrucieństwo. Nie nazywajmy tego inaczej, to po prostu okrucieństwo. Tak jak mówiła Hannah "Nie zabiłabym żadnego zwierzęcia więc dlaczego mam płacić komuś aby robił to za mnie"

Co smutniejsze, każdy z nas ma, bądź miał, zamiłowanie do zwierząt. Jeśli położysz przed dzieckiem jabłko i kawałek mięsa to jasne, że wybierze jabłko. Dorośli zabijają tą miłość do zwierząt tłumacząc, że "to przecież naturalne", "człowiek to mięsożerca" (pamiętaj, jeśli człowiek byłby mięsożercą, polowalibyśmy na zwierzęta jak np lwy, jedlibyśmy je na surowo, nie gotowali, nie przyprawiali, nie używali noży i widelców aby je zjeść), "musisz to zjeść żeby być silny" itp. To bzdura!



Nie zapominajmy o tym jak pozyskiwane jest mleko. To wcale nie jest tak, że krowa ma mleko "z natury". Krowa musi mieć cielaka. Często są sztucznie zapładniane. Oczywiście ich młode są im odbierane zaraz po porodzie, bo po co są one potrzebne? Tylko po to żeby krowa dała mleko, które później stoi na półkach w sklepach, czy w jogurtach, czy w serach


Polecam również obejrzeć typową dychę *klik*
Nie muszę Wam pokazywać filmików z rzeźni, wystarczy wpisać sobie to zagadnienie na youtube.





Zwierzęta to nie rzecz. Rzeczy nie mają serca. Dlaczego odbieramy im ten najcenniejszy dar - życie? Dlaczego nie mamy do nich szacunku? To czujące istoty, jak Ty i ja. Czują ból, smutek, radość, wszystkie emocje. Krowy mają pomiędzy sobą przyjaciół na całe życie. Mięso nie jest nam potrzebne do życia. Mleko krowy jest przeznaczone dla jej dziecka.








Nie zrozumiałe jest też dla mnie, kiedy ktoś mówi "kocham zwierzęta" zajadając się parówką. Powinniśmy szanować życie każdego stworzenia.







Św. Franciszek.. przemyśl to jeśli jesteś osobą wierzącą. Robisz coś sprzecznego z własną religią. To jest przyczynianie się do odbierania życia niewinnym istotą. Za to idzie się do piekła. To jest grzech. Nie nazywaj tego inaczej.






Rocznie w rzeźniach ginie ponad 24mld zwierząt. Więcej niż milion dziennie. Ponad blisko tysiąc na minute. Przechodząc na dietę wegetariańską ratujesz rocznie ponad 50 zwierząt. Przechodząc na dietę wegańską ponad 200. Wyobraź sobie ile łącznie wszyscy wegetarianie i weganie ratują zwierząt rocznie. Wybierz empatie, wybierz weganizm ☺

Hej!

Ok, przekonaliście mnie :D A więc, przedstawiać się raczej nie muszę, ale jeśli ktoś trafił tutaj przypadkowo, czy coś, to jestem Ola, mam 16 lat i postaram się tutaj opisywać to co przeżyłam, jak sobie z tym radziłam lub radzę etc. Ktoś powie, "ale zaraz, masz 16 lat i co ty wiesz o życiu.." jasne, jeśli tak pomyślałeś/aś to stąd wyjdź. Po co masz czytać wypociny tak młodej osoby, która nic nie wie o życiu? No właśnie. Pomijając, chcę żebyście wiedzieli, że jestem tu dla Was. Pomysły na tematy możecie pisać mi na asku, obojętnie którym :) Zawsze, ale to zawsze możecie pisać do mnie na mojego fb *kilk* nie ważne, czy z problemem, czy żeby po prostu się poznać, po prostu piszcie, ja nie gryzę ☺ Nie obiecuje, że wypowiem się na każdy temat, ale zawsze będę próbować. Nie wiem co ile będą pojawiać się nowe posty, to zależy od osób zainteresowanych tym co będę pisać, ilości tematów, o których będziecie chcieli poczytać i mojego czasu. Od razu mówię, że tematy mogą być poruszane nawet o wegetarianizmie, czy weganizmie, czy czymkolwiek innym. Pierwsza notka pojawi się być może jeszcze dziś, to zależy od Was! Cieszę się, że mogę Wam pomagać i że jesteście otwarci na moją pomoc ♥ Czekam na Wasze propozycje na asku! Miłego dnia ♥ xx